Przejdź do treści

Jak wybrać dobrego redaktora do książki

Aktywnie śledzę grupy branżowe i ostatnio wywiązała się tam dyskusja na temat pracy autora z redaktorem.

Sprawa zaczęła się od tego, że autor wrzucił reklamę swojej książki – która rzekomo przeszła redakcję i korektę – a w darmowym fragmencie było mnóstwo błędów.

I teraz tak: wiemy, że błędy w książkach zostają i będą zostawać. Nie ma czegoś takiego jak idealnie zredagowana, bezbłędna książka.

Ale pomyłki, które się tam pojawiały, były karygodne i rzeczywiście pozwalały podawać w wątpliwość, czy redaktorka znała się na swojej pracy.

Do jej kompetencji jeszcze wrócę – ale na razie skupmy się na tym, co się wydarzyło w pobocznym wątku w komentarzach.

Kilka osób mianowicie napisało, że nie wiedzą, jak wybrać dobrego redaktora. Nie wiedzą, czym się kierować, na co patrzeć, a nie chcieliby wyrzucać pieniędzy w błoto. „Wierzę, że są tu fachowcy, ale nie wiem, jak ich znaleźć i zyskać pewność, że są fachowcami” – dokładnie takie sformułowanie padło.

I nie dziwię się! Ja mam kompetencje, żeby po samym ogłoszeniu ocenić wstępnie umiejętności redaktora, ale co ma zrobić reszta świata?

Dlatego przedstawiam Ci małą ściągę, która powinna Ci to ułatwić.

1. Jeśli publikujesz ogłoszenie, poproś, żeby redaktor w odpowiedzi napisał Ci kilka słów o sobie i jakie ma doświadczenie w gatunku, który Cię interesuje.

To najprostsza metoda. Dużo osób napisze po prostu „Zapraszam do siebie” albo „Zapraszam do kontaktu”. Możesz je odsiać na dzień dobry – nie pofatygowali się, żeby zadbać o klienta. Pewnie tak samo zadbają o Twój tekst. Jeśli napiszą „Redaguję od lat fantastykę, zapraszam do siebie” – również ich odsiej.

Zwróć też uwagę, czy piszą na temat. Ludzie często wymieniają swoje doświadczenie w korekcie tekstów z innej branży, na przykład filmu, chemii czy konstrukcji stalowych. Jeśli akurat szukamy kogoś, kto przejrzy nam też tekst merytorycznie, to po kiego grzyba nam ktoś, kto zna od podszewki tybetańskie śpiewniki, skoro akurat potrzebujemy znawcy duńskiej poezji średniowiecznej?

Odpowiedź rzetelnego, starannego redaktora powinna zawierać informacje, od jak dawna pracuje w branży, jakie ma doświadczenie z gatunkiem, w którym tworzymy, i jakie tytuły ma na koncie. I do tego kilka słów o nim – zgodnie z prośbą.

Jeśli jesteś redaktorem (bo wiem, że czytają ten newsletter nie tylko autorzy) i właśnie się burzysz, że to nieuczciwe, postaw się na miejscu autora. On chce, żeby ktoś się nim i tekstem zaopiekował, a Tobie nie chciało się nawet wczytać w jego ogłoszenie. Musisz go przekonać, udowodnić, że to właśnie Tobie warto zaufać.

Ostrożnie podchodź też do osób, które deklarują, że są również copywriterami, tłumaczami, składaczami i grafikami. Oczywiście możliwe, że są kompetentni, ale to naprawdę rzadkość. Do tego często zgłaszają się nauczycielki języka polskiego, bo poprawiały dyktanda albo lubią czytać – ale to także za mało, żeby zrobić rzetelną redakcję czy korektę.

2. Jeśli przeglądasz ogłoszenia redaktorów, zwróć uwagę, jakim językiem są napisane.

Jest kilka błędów, które widzę w co drugim ogłoszeniu, i niestety nie świadczą one najlepiej o ich autorach.

2a. Redaktor nie powinien posiadać wiedzy ani znajomości. Może ją co najwyżej mieć. Wiem, że wszyscy wszystko posiadają – psa, drobne przy kasie, pchły, stół – ale to błąd. Posiadać można to, co materialne, bardzo wartościowe, cenne. Posiadanie wiedzy, doświadczenia albo umiejętności skreśla redaktora – oznacza, że nie ma podstawowej wiedzy o znaczeniu słów, którymi się posługuje. Notabene także bardzo, bardzo, bardzo powszechny błąd (widzę w co drugim ogłoszeniu).

2b. Jeśli korektor użył imiesłowu, można sprawdzić, czy zgadzają się podmioty. To te słynne zdania: „Idąc ulicą, padał deszcz”. Po obu stronach przecinka (który musi się pojawić!) powinien być ten sam podmiot. Jeśli brakuje przecinka albo są dwa różne podmioty i zdanie nie ma sensu, to nie najlepszy prognostyk.

2c. Zerknij też na tekst pod kątem powtórzeń: najbardziej prawdopodobne to „sprawdzić”, „korekta”, „tekst”, „praca”, „zlecenie”. Jeśli zleceniobiorca na przestrzeni czterech czy pięciu krótkich zdań nie potrafi tego wyłapać, to nie wróży dobrze.

Uwaga: sama nie jestem też fanką witania i pozdrawiania na początku służbowej znajomości. Ale to już kwestia indywidualna 😉

3. Kiedy już przefiltrujesz wstępnie chętnych, wyślij maila z próbką swojego tekstu i poproś o sprawdzenie.

Taka próbka powinna być fragmentem z początku rozdziału, do pięciu stron, nie więcej. Możesz wręcz dodać tam kilka błędów, żeby przetestować czujność redaktora. Wyślij i zobacz, co się stanie.

Niestety, ale wielu redaktorów Ci nie odpisze. Mówię to jako osoba, która parę razy chciała coś zlecić, a ludzie po prostu nie odpowiadali. Tych możesz skreślić – nie odpowiadają, to znaczy, że im nie zależy albo nie potrzebują pracy. Moja strategia jest zwykle taka, że po dwóch, trzech dniach się przypominam, czekam kolejne dwa, trzy dni, a potem albo wysyłam wiadomość, że w takim razie dziękuję, albo nawet się nie fatyguję i nie tracę czasu.

Protip: zrób sobie listę, do kogo wysyłasz mail. Zanotuj imię, nazwisko, adres e-mail, link do strony/oferty, dlaczego Cię przekonuje i dodaj jeszcze pole na uwagi. W tym ostatnim miejscu zanotuj sobie, jakie masz wrażenia po wiadomości. Miły, niemiły, oschły, ciepły, komunikatywny, chaotyczny? Zanotuj to. Ja tak robiłam przy każdej rekrutacji i przy zbieraniu beta testerów do kursu pisania recenzji – uwierz mi, to bardzo dużo daje.

Zobacz, jakiego rodzaju poprawki naniosą redaktorzy. Jeśli ktoś naniesie sto poprawek, to podejrzanie mało. Wybacz szczerość, ale mało który początkujący autor pisze tak dobrze, że nie trzeba wiele poprawiać 😉

Zwróć uwagę, jakie są to komentarze. Czy stricte językowe? Czy odnoszą się również do fabuły, dialogów, narracji, opisów? Czy redaktor reaguje jakoś na to, co się dzieje, zostawia jakieś komentarze do akcji? Może zażartował i Cię rozbawił? Taki vibe redaktora też jest istotny!

Zastanów się, z kim najłatwiej Ci się rozmawia. To bardzo ważne – jeżeli czujesz, że redaktor odpisuje Ci byle jak, to współpraca z nim będzie na pewno dla Ciebie męcząca. A nie o to chodzi!

Wszystkie takie uwagi i wrażenia notuj w pliku, o którym pisałam wcześniej.

4. Poproś o listę referencji i publikacji

Nie bój się też zapytać o referencje oraz spis sprawdzonych publikacji. To wszystko pozwoli Ci podjąć decyzję i masz do tego prawo. Jeśli widzisz, że redaktor z dziesięcioletnim doświadczeniem ma trzy referencje od mało znanych ludzi, możesz dopytać, dlaczego to tak wygląda. (Nie każdy redaktor/korektor zbiera referencje, choć dla mnie to niepojęte 😅 ). Spis publikacji z kolei ułatwi Ci zweryfikowanie, czy rzeczywiście redaktor siedzi w tym gatunku, który Cię interesuje.

I przede wszystkim – nie bój się pytać. I Tobie, i redaktorowi powinno zależeć na tekście. Jeśli redaktor Cię zbywa albo odpowiada półsłówkami, to też może świadczyć o tym, że tak samo będzie wyglądała jego współpraca z Tobą.

Pamiętaj natomiast zawsze o dwóch ważnych rzeczach.

Za błędy w książce ostatecznie odpowiedzialny jest tylko autor – czyli Ty

Wystawiasz sobie świadectwo, udzielając się w grupach.

Ten najeżony błędami tekst, o którym pisałam na początku?

Autor wyśmiał każdego, kto miał zastrzeżenia do jego powieści. Nie przyjął ani słowa krytyki.

Idę o zakład, że był bardzo trudny we współpracy i redaktorka w pewnym momencie odpuściła użeranie się z nim. Być może nawet nie chciała być wymieniona w stopce, ale autor nie uszanował jej prośby.

Pamiętaj, że dobry redaktor chce Ci pomóc i doszlifować Twój tekst. Słuchaj tego, co chce Ci powiedzieć 😉